DZIEŃ 1
DZIEŃ 2
DZIEŃ 3
DZIEŃ 1
DZIEŃ 2 VELO Czorsztyn
DZIEŃ 3 TURBACZ
SPRAWOZDANIE Z RAJDU
Rośnie forma olimpijska kolarzy Klubu Rowerowego Adwokatury Polskiej !
W dniach 24 – 28 czerwca odbył się kolejny rajd Klubu, tym razem góry!
W czwartek zakwaterowanie w Domu Wczasowym „Marzena” w Rabce – Ponicach, przy czym rajdowicze zjeżdżali do późnej nocy, po drodze w okolicach Krakowa oświetlonej błyskawicami, w strugach deszczu i gradu. Na szczęście Rabka i okolice nie zostały nawiedzone kataklizmem, delikatnie polało. Właściciele obiektu, rodzinna firma, czekali z ciepłym posiłkiem do pierwszej w nocy.
W piątek rano po super śniadanku i krótkiej odprawie wyjazd busikiem do Nowego Targu,
i prosto na początek ścieżki rowerowej – kierunek Czorsztyn, rowerzystów dwudziestu, obojga płci. Trasa wzdłuż biegu Czarnego Dunajca, urocza, cała w zieleni i wspaniałym powietrzu. Po drodze obowiązkowo lody sprzedawane przy ścieżce przez lokalnego wytwórcę i kilka ciekawostek lokalnych podawanych przez piszącego te słowa.
Jechaliśmy przez rodzinne miejscowości ks. Tischnera oraz słynnej i kontrowersyjnej postaci - „Ognia” - Józefa Kurasia. Nie obyło się bez różnych opinii i gorącej dyskusji.
Po ok. godzinie jazdy docieramy do Dębna a tam czeka wspaniały XV- to wieczny drewniany kościółek, jeden z zabytków z listy UNESCO, w nim to Janosik ślubował Marynie. Wyjątkowej klasy zabytek.
I dalej, wjeżdżamy na trasę tzw. Velo Czorsztyn dookoła Jeziora Czorsztyńskiego. Widoki zapierają dech w piersiach, tafla jeziora a wokół blisko i daleko szczyty górskie. Małe Pieniny, Pieniny i Tatry, wszystko otoczone soczystą zielenią i lasami. Ścieżka wije się nad brzegiem jeziora, zaskakuje gwałtownymi zakrętami i pętlami, podjazdy i zjazdy, trzeba uważać a tu takie widoki … Docieramy do ruin zamku w Czorsztynie, przeprawa stateczkiem do Nidzicy (część co bardziej zapalonych jedzie bez przeprawy dokładając kilka kilometrów dookoła z solidnym podjazdem) i wreszcie trochę postoju – obiadek. Nie za dużo, bo się później źle kręci. Drugi zamek, w Nidzicy, pięknie się piętrzy a my dalej w drogę. Południowym brzegiem jeziora po ostrym podjeździe docieramy z powrotem do Dębna, i dalej ścieżką do Nowego Targu. Tam busik i do hotelu. Ochom i achom nad cudną trasa nie było końca, co dla piszącego te słowa było jak miód na serce, bo ją wybierałem.
Wieczorek w piątek nie był zapoznawczy bo znamy się „jak łyse konie” zatem nikogo nie trzeba było namawiać na szklaneczkę (nie jedną) zimnego piwa prosto z beczki z lokalnego browaru. Przy tej pogodzie rozkosz w ustach i gardle.
Sobota obudziła nas dość ostrym deszczem co spowodowało, że zapadła decyzja o indywidualnych inicjatywach co do ataku na Turbacz - 1310 m. n.p.m. dla niektórych, w tej pogodzie, było wyzwaniem nad siły. Ostatecznie zbudowano pierwszy obóz – Maciejowa, drugi obóz - Stare Wierchy, a następnie silna grupa wypadowa atakuje Turbacz. Liderem Małgosia Derezińska dalej Cezary Lipko, Andrzej Kempa, Sławek Stolarz, Adam Hein (to klasa nie do przebicia) i Łukasz Kozłowski. Żeby było ciekawiej prawie wszyscy z izb nizinnych (Gdańsk, Lublin, Olsztyn, Rzeszów).
Turbacz honorowo zdobyty przez adwokatów – rowerzystów !!!
Nie trzeba dodawać, że nie mówimy tu o żadnych ”elektrykach”, wszystko własnymi mięśniami, rowerki tradycyjne. Średnia wieku atakujących też niebagatelna, około pięćdziesiątki, oczywiście młodziutka Małgosia. Brawo!!!.
Powrót do hotelu, i kolejny wieczorek niezapoznawczy, w jego trakcie niezwykle miłe dla mnie zdarzenie, a to uhonorowanie mnie przez JE Prezesa Klubu Cezarego Lipkę statuetką i tytułem Walecznego. Podobno, jako organizator i komandor rajdu spisałem się całkiem nieźle, było podziękowanie i toasty, byłem wzruszony.
Na kanwie tego sprawozdania dochodzę do wniosku, że skutecznie stworzyliśmy grono wspaniałych przyjaciół, z całej Polski, zafascynowanych jazdą rowerową i aktywnym wypoczynkiem, chętnie smakujących także lokalnych atrakcji zarówno tradycji, zabytków, ciekawych miejsc i ludzi, kuchni, jak i własnego towarzystwa. To bezcenne.
Na zakończenie jeszcze refleksja, wspominane „elektryki” niestety wdzierają się coraz śmielej w towarzystwo rowerowe. Czyżby spełniała się obietnica wyborcza premiera o milionie elektryków, czy też może nasze pesele stają się coraz bardziej wymagające? Na szczęście w naszym Klubie jest członkini która daje światełko nadziei na zachowanie tradycji, jeździ na tradycyjnym rowerku, a liczy lat sześć. Brawo Zuzia !!
Komandor Rajdu
Wojciech Gąsiorowski
Krakowska Izba Adwokacka
Nowy Sącz
Opis Rajdu Kaszuby 2021 w dniach 13-16 maja 2021 r.
Rajd rozpoczęliśmy już w czwartek 13 maja 2021 r., kiedy to w kilka osób – zanim przyjechali wszyscy uczestnicy Rajdu – wybraliśmy się na kilkunastokilometrowy rekonesans. Z bazy w Hotelu Garczyn pojechaliśmy w kierunku Owśnic, po drodze mijając tzw. Diabelski Kamień. Po kilku kilometrach dotarliśmy do Miejsca Pamięci Narodowej – grobu pomordowanych w 1941 r. więźniów podobozu Stutthof. Następnie jadąc wzdłuż jeziora Długiego Wielkiego dotarliśmy do miejscowości Korne, gdzie po krótkim przystanku celem uzupełnienia płynów, powróciliśmy do Hotelu.
W piątek celem naszej wycieczki było Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku. Zanim jednak tam dotarliśmy, zrobiliśmy postój w Sikorzynie przy Dworze Wybickich, pochodzącym z XVIII w. Dużą atrakcją okazała się możliwość zwiedzenia Dworu wraz z opisem przewodniczki. Po około godzinnym pobycie w Dworze, pojechaliśmy w kierunku CEPR, które osiągnęliśmy po następnych około 10 km. W Centrum przede wszystkim zobaczyliśmy słynny Odwrócony Domek, i pospacerowaliśmy po Centrum, tego dnia jeszcze bardzo pustym. Zjedliśmy posiłek w miejscowej restauracji, i spróbowaliśmy warzonego na miejscu piwa. W drodze powrotnej część uczestników pojechała malowniczą ścieżką rowerową, a pozostała część śmiałków zdecydowała się na przejazd nieco trudniejszym szlakiem Kaszebsko Stegna. Obie grupy spotkały się w miejscowości Stężyca na wspólnych lodach i kawie, co było ostatnim przystankiem przed powrotem do Hotelu.
Sobota przywitała nas niezbyt dobrą pogodą i padającym deszczem, co spowodowało, że wyruszyliśmy dopiero około godziny 11.00. Z biegiem czasu pogoda jednak uległa znaczącej poprawie, aż do intensywnego słońca. Wyjechaliśmy z Hotelu i przez miejscowości Lubiana, Grzybowski Młyn, Loryniec i Czarlina, dojechaliśmy do Wdzydz Kiszewskich, po drodze mijając szereg kaszubskich jezior. We Wdzydzach Kiszewskich wybraliśmy się w Rejs statkiem Stolem II po olbrzymim jeziorze Wdzydze. Następnie zjedliśmy posiłek w restauracji na terenie Kaszubskiego Parku Etnograficznego, i szlakiem rowerowym Wdzydze Kiszewskie – Kościerzyna, przez miejscowości Juszki i Szarlota, powróciliśmy do Hotelu, po drodze znowu mijając kilka malowniczych jezior.
Ogólnie w trakcie Rajdu przejechaliśmy łącznie około 120 km, głównie mało uczęszczanymi drogami szutrowymi oraz duktami leśnymi. Na uwagę zasługuje bardzo dobra pogoda – słońce i dosyć wysokie temperatury, a także doskonała atmosfera podczas Rajdu, i wysoka forma fizyczna wszystkich bez wyjątku uczestników. Z dużymi nadziejami czekamy na kolejne spotkania Klubu Rowerowego Adwokatury Polskiej.
Komandor
Łukasz Kozłowski
Rajd Rowerowy KASZUBY 2021 KRAP zakończony. Prawdę mówiąc należałoby
powiedzieć ,że niestety….że co piękne jest już tylko wspomnieniem...bo... to spotkanie klubowiczów cyklistów i ich Przyjaciół było zjawiskowe za sprawą jego miejsca i czasu , a nade wszystko zakochanych w turystyce rowerowej osób , przybyłych z całego kraju.
Dla wielu z Nas pokonanie często 700 km, by spotkać się nad jeziorem Garczyn, oderwać się od rzeczywistości covidowej , pobyć ze sobą, odkurzyć przyjaźnie , czy też ,tak po prostu, poplotkować , było jedynie malutkim nieistotnym kosztem dla pozyskania Towarzysko-Sportowej Wartości .
Było nas wielu … Jedynie, tytułem tylko częściowej prezentacji obecnych klubowiczów i naszych Przyjaciół wymienię i wskaże, że gród Smoczy godnie reprezentował kolega Stanisław Kłys - tym razem wyposażony w topowego elektryka. Iławę i Olsztyn , jak i zawsze, sportowe małżeństwa Barbary i Andrzeja Kozielskich oraz Danusi i Andrzeja Kempów. W ich przypadku połowa związkowców była już zelektryfikowana - co potwierdza tylko modę i nowe prądy w świecie wielbicieli ekologicznych dwóch kółek . Po dłuższej przerwie wrócił do nas Lech Kurpios z uroczą małżonka Anetką . Najsilniejszą i najliczniejszą reprezentację przysłało , przeżywające gorączkę przedwyborczą , miasto Rzeszów - w osobach małżonków ślubnych Beaty i Adama Heinów z prześliczna córeczką Zuzią oraz Moniki i Andrzeja Leszczaków. Ambasadorami miejscowych mieszkańców okolic Borów Tucholskich byli Małgosia Derezińska oraz gospodarz spotkania i Komandor w jednej osobie , kolega Łukasz Kozłowski. Rzecznikiem górali nizinnych był nowosądeczanin Wojciech Gąsiorowski. Stolice natomiast reprezentował , znany i uznany narciarz, Ludwik Żukowski. W przypadku Ludwika wizyta na Kaszubach szwajcarskich miała dodatkowy wymiar szczególny …. bo sentymentalny .
Ogólnie rzecz ujmując ... na Kaszuby zjechała prawie cała śmietanka towarzysko-sportowa Naszej ukochanej rodzimej Adwokatury . Ci zaś , co zaniechali .... niech tylko żałują... - żałują widoków .... urzekających swoim pięknem lasów i niezliczonych jezior... nieskonsumowanych przysmaków z kuchni kozielsko-kłysowej - w wydaniu i w przygotowaniu naszej /!/ Królowej delikatesów podniebiennych Barbary Marii z Iławy .
Szczególne i zasłużone podziękowania od nas wszystkich należą się Komandorowi Łukaszowi Kozłowskiemu... za miła atmosferę i fajną pogodę ... za boskie trasy... za wszystko/!/ .W jego przypadku i, przy ujmującej osobistej kulturze , coraz częściej i głośniej kolegę mecenasa Organizatora określa się mianem Złotego Chłopca KRAP . Jedynie , już tylko na marginesie prezesowskiego sprawozdania komunikuję , iż przedłoży on /czytaj Komandor Rajdu / , poniżej , tytułem uzupełnienia i rozwinięcia innych wątków minionego już spotkania , autorską źródłową relację .
Spotkania klubowe są i będą skarbnicą nowych doświadczeń ,a nawet wiedzy formalnej i tajemnej , i to - niezależnie od wieku, ani też płci. Należy odnotować pojawienie się w naszym kodeksie klubowym nowej i rewolucyjnej normy zachowania ,która zostanie w nim zapisana wraz z nazwiskiem jej Twórcy. Okazało się bowiem , że życiu rowerzystów klubowiczów nieznana była dotychczas następująca dyrektywa . Otóż , w sytuacji gdy partner lub partnerka / należy ją stosować także w relacjach przymałżeńskich / zgubi się w lesie , przykładowo w Borach Tucholskich - to czymś niestosownym i zabronionym pod określną w kodeksie sankcją - jest telefonowanie ,wysyłanie SMS-ów , MMS-ów ,czy też faksów , do drugiego partnera z prośbą o ratunek , gdy rzeczony partner / czytaj też współmałżonek / w tym czasie przebywa w ciepłym pokoju hotelowym i pozostaje pod jeszcze cieplejszym prysznicem . Wartością chronioną przedmiotową normą staje się prawo do wypoczynku i prawo do ciepłej wody . Inne rzeczy i wydarzenia muszą zejść na plan drugi . W świetle przepisów wprowadzających regulację, w takiej sytuacji należy wówczas dzwonić , przy zachowaniu następującej kolejności, do komandora, następnie do rzecznika prasowego kluby , skarbnika i na końcu , dopiero, do prezesa - chyba że ten ostatni , także zażywa relaksującej kąpieli .
Z wielką przyjemnością oraz z kronikarskiego obowiązku głoszę , że w ramach spotkania przyjęliśmy do Klubu Rowerowego Adwokatury Polskiej pięcioro nowych członków : Są nimi Zuzia Hein lat 6. Umiejętnościami i kondycją , ta młodziutka osóbka ,nie odbiega już od wielu nastolatek .Jej przejazdy po leśnych trasach z podjazdami na odcinkach ponad 30 km były czymś normalnym i wręcz rutynowym . Ktoś może powiedzieć, że to geny ojcowskie , że szlachectwo zobowiązuje . To wszystko prawda, tylko że opis taki jest niepełny, brak bowiem w nim jednego przymiotu . Zgadnijcie czytelnicy i klubowicze , jakiego? . Odpowiedź jest oczywista i prosta : Talentu. Droga Zuziu...prezes KRAP jest bardzo dumny z Ciebie ,o rodzicach już nie będę wspominał - bo to oczywiste. Kolejną klubowiczką stała się Małgosia Derezińska . Tak tak ! to dorosłe już dziecko jest przedstawicielką znanego usportowionego Rodu . Przy jej charakterystyce i w jej przypadku , łatwiej wymienić te dyscypliny sportowe , których /Nasza już członkini / Małgosia nie uprawia - bo są one w mniejszości. Twój akces traktujemy jako wyróżnienie dla …. KRAP. Z plotkarskiego i tudzież subiektywno-zazdrosnego punktu widzenia donoszę ,że Małgosia jeździła , podobnie jak i niżej podpisany, aczkolwiek w wersji bardziej ubogiej , na jednym z dwóch z najlepszych rowerów MTB , czyli na wyczynowym modelu karbonowo-ceramicznym Skalpel Cannondela , o wartości wręcz oszałamiającej dla zwykłego śmiertelnika . Listę nowych członków klubu zamykają trzej mężczyźni z południa kraju w osobach adwokatów Artura i Marcina Kosiorowskich oraz Jerzego Wojtowicza . Już wstępne oceny kolegów i koleżanek pozwalają na stwierdzenie, że klub pozyskał silne wsparcie personalne i....składkowe .Na tyle mocne ,że planowany wjazd na Turbacz / 1310 m / w dniach 25/26 czerwca w ramach planowanego kolejnego spotkania KRAP - będzie czystą formalnością.
napisał Cezary Lipko
prezes Klubu Rowerowego Adwokatury Polskiej
Orędzie noworoczne prezesa KRAP
Drogie Klubowiczki ,Drodzy Klubowicze ,Drodzy Nasi Przyjaciele
Życzę Wam w nadchodzącym 2021 roku Wszelkiej Osobistej i Zawodowej Pomyślności…. Aby spełniły się Wasze Wszystkie marzenia …???
Korzystając z okazji przedkładam propozycje spotkań klubowych w nadchodzącym roku :
Zaczynamy rajdem Kaszubskim pod wodzą Łukasza w dniach 13/16 maja. W sytuacji obostrzeń hotelowych będziemy musieli coś wymyślić…. kwatery prywatne ...kampery…. namioty…. spanie na plaży…. bądź u Łukasza w kancelarii…. Inaczej rzecz ujmując klubowicz sobie poradzi!
Następnie spotykamy się na rajdzie Roztoczańskim w dniu 3 czerwca w Boże Ciało. Tutaj jesteśmy trochę z boku bo to jest impreza ORA w Lublinie. Ale my ją wspieramy i dowartościujemy Naszą obecnością…. bo KRAP to….. elita.
W sytuacji braku powyższego rajdu zabieram was do Krynicy górskiej...myślę, że też w czerwcu...w przypadku obostrzeń hotelowych mam pewien pomysł. Kolega Wojciech i ja coś wymyślimy…. Trasy już mamy w głowach ….raczej tylko MTB…. będzie trudno ale pięknie….
Kolejne spotkanie to Susiec/Zwierzyniec…. z końcem sierpnia lub na początku września…
Bazę mamy w Suścu… .z basenem i sauną.
Sezon zakończymy rajdem Bieszczadzkim o ile….
Wszystkie nasze spotkania rowerowo towarzyskie spaja hasło
Rozjeżdżamy covida….
Prezes
Adw Cezary Lipko
Klub Rowerowy Adwokatury Polskiej w dniach 17-20 września 2020 r spotkał się w warunkach obostrzeń spowodowanych Covid 19 w ograniczonym składzie i przy zachowaniu ścisłych wymogów sanitarnych. Mimo stosunkowo nielicznej grupy uczestników przyjechali uczestnicy z odległych stron Polski Reprezentowany był m.in Gdańsk, Nowy Sącz, Kraków, Rzeszów, Lublin i oczywiście Zamość.
Nasze spotkanie nie miało charakteru oficjalnego było raczej przygotowaniem i objazdem tras, które będziemy chcieli już w gronie wszystkich klubowiczów, sympatyków i przyjaciół przejechać wspólnie gdy wygaśnie obecna epidemia.
Szersze omówienie rajdu, oraz podjęte na nim postanowienia przedstawia osobiście Prezes Klubu w odrębnym sprawozdaniu. W odrębnej relacji adwokat Wojciech Gąsiorowski przybliża sylwetkę ppor. Mariana Śrutki.
Przedstawiamy szerszą relację dla wszystkich nieobecnych by już teraz pokazać że naprawdę odkryliśmy na Roztoczu nowe ciekawe, a przede wszystkim terenowe trasy które wytyczał Prezes adw. Cezary Lipko .
Zdjęcia w relacji wykonali Adw. Paweł Kruczek, Adw. Cezary Lipko, Adw. Wojciech Gąsiorowski, Adw. Sławomir Stolarz, Adw. Adam Hain.
Nasza baza Hotel Sonata
Dzień 1
Dzień 2
Dzień 3
Rowerowe wyprawy w przeszłość
Tradycyjny Rajd Rowerowo-Pieszo-Motocyklowy Izby Adwokackiej w Lublinie odbywa się co roku w innym miejscu, jednak, zawsze w szeroko pojętym Roztoczu. Gdy zobaczyłem komunikat o rajdzie rowerowym KRAP z bazą w Zwierzyńcu, po spojrzeniu na mapę uzmysłowiłem sobie, że Roztocze to w istocie środek Polski w jej granicach przedwojennych, odległości pomiędzy Roztoczem a granicą wschodnią i zachodnią były zbliżone. Na dodatek data rajdu – 17 września - rocznica ataku sowieckiego na Polskę skłoniła mnie do zapoznania się z przebiegiem kampanii wrześniowej na tych terenach, jako, że jestem pasjonatem historii XIX i XX wieku w połączeniu z udziałem w wydarzeniach historycznych przodków osób z mojej rodziny lub otoczenia. Szybko przypomniałem sobie, że dziadek mojej żony wspominał, że jako żołnierz września kampanię zakończył w okolicach Tomaszowa Lubelskiego w trzeciej dekadzie września 39 roku i po ucieczce z obozu jenieckiego wrócił do Krakowa. Szukając informacji o walkach pod Tomaszowem natrafiłem na arcyciekawy incydent z kampanii jaki miał miejsce w okolicach Krasnobrodu, czyli w miejscu gdzie przebiegał będzie nasz rajd.
W krwawych zaciętych walkach toczonych w tej okolicy w trzecim i czwartym tygodniu września 39 roku brała m.in. udział Wołyńska Brygada Kawalerii pod dowództwem ówczesnego pułkownika Wł. Andersa a także 25 pułk Ułanów Wielkopolskich ( w składzie 6 Dywizji Piechoty Armii Kraków), w skład którego wchodził pluton kolarzy, pododdział zorganizowany ze zmobilizowanych w sierpniu 39 r żołnierzy rezerwy, wyposażonych w specjalne wojskowe rowery z pełnym odpowiednim bojowym wyposażeniem. Głównym zadaniem takiego oddziału było rozpoznanie i zwiad, ale także zadania bezpośrednio bojowe, bowiem pluton wyposażony był też w karabiny maszynowe. W dniach 15 do 23 września 1939 r. pod Krasnobrodem i w samym miasteczku trwały ciężkie walki, toczone przede wszystkim pomiędzy oddziałami polskiej i niemieckiej kawalerii, pasjonaci wiedzą o dwóch szarżach w wykonaniu kilkuset polskich ułanów, pierwszej, zwycięskiej z licznymi zabitymi i rannymi po niemieckiej stronie i drugiej już mniej udanej z uwagi na wejście niemieckich oddziałów zmotoryzowanych. W drugiej szarży zginęli polscy ułani całego prawie szwadronu wspomnianego pułku (ok.200 żołnierzy). W tych okolicznościach zginął też w dniu 23 września 1939 roku dowódca plutonu kolarzy ppor rez. Marian Śrutka (niektórzy autorzy piszą to nazwisko Śródka).
Ciało porucznika Śrutki spoczywa w jednej ze zbiorowych mogił na cmentarzu w Krasnobrodzie, obok pomnika poświęconego Żołnierzom Września.
Z uwagi na okoliczności w jakich znaleźliśmy się w okolicy Krasnobrodu (rajd rowerowy) historia porucznika Śrutki, jego funkcja i śmierć w czasie walk wzruszyła mnie i zainspirowała do zainteresowania nią pozostałych uczestników rajdu. Oczywiście odwiedziliśmy zbiorową mogiłę żołnierzy w której spoczywa por. Marian Śrutka.
Myślę, że dla nas, zapalonych kolarzy, pasjonatów jazdy na rowerach którzyśmy przyjechali na rajd w dniach 17-20 września, 81 lat po opisanych wydarzeniach, takie indywidualne, związane z konkretnym człowiekiem informacje o jego wojennych losach, bohaterstwie, szczególnie z akcentem kolarskim, to absolutnie niezwykłe wydarzenie. Na tyle znaczące, że nie powinno przejść obojętnie dla etosu Klubu ale i odpowiedniej komisji Izby Lubelskiej która organizuje coroczny rajd. Przecież w etos także naszego zawodu wpisany jest patriotyzm który winien przejawiać się m. innymi wdzięczną pamięcią i oddawaniem czci i hołdu bohaterom poległym w obronie ojczyzny.
Naprawdę poruszająca rowerowa wyprawa w przeszłość.
adwokat Wojciech Gąsiorowski Nowy Sącz
Krakowska Izba Adwokacka
Podsumowanie Mistrzostw w Lubenii i Rajdu w Zwierzyńcu Prezesa Klubu Adwokatury Polskiej
W ramach poprzedniego gdańskiego sprawozdania zadałem sobie, klubowiczów i naszym przyjaciołom nieco retoryczne z naszego punktu widzenia pytanie,czy warto jeździć na rowerze...czy warto spędzać tak wolny czas….?.Otóż ponawiam podpowiedź ,że Warto ,że Warto i to bardzo .Stres i napięcie towarzyszące naszej prawniczej profesji znikają już po kilku kilometrach ….adrenalina zaś narasta….podobnie jak pragnienie jednego złocistego …. A to wszystko w epoce kowidowskiej….nam niestrasznej za sprawą świeżego powietrze...bliskości pięknej natury ...bliskości malowniczo pofałdowanego Roztocza oraz zalesionych wzniesień podrzeszowskiej Lubeni.
Wspominam ,niestety już tylko, bo tam jeździliśmy ...walczyliśmy i to niekoniecznie tylko w wymiarze sportowy ale i także mentalnym.
W tym nie ma żadnej ale to żadnej przesady….Obecność w Lubeni i przejazd klubowiczów w ramach cyklicznej wyczynowej imprezy to także był akt odwagi….Załączone zdjęcia dowodzą co tam było i w czym braliśmy czynny udział...O stopniu trudności niech świadczy nasz wygląd i stan sprzętu na mecie. Niżej podpisany Wasz ukochany prezes zanim dojechał do mety to dwukrotnie przeleciał przez kierownicę…. Jego determinacja i swoista odwaga została zauważona i doceniona ,a także wyróżniona , dziekańską statuetką ORA w Rzeszowie , za co bardzo dziękuję i zapowiadam ,że w przyszłym roku będę walczył ponownie….i nadal….
Zawody które skupiły kilkuset uczestników jak zawsze były wzorcowo zorganizowane i zabezpieczone. W ramach licznych klasyfikacji ,w tym o Puchar Dziekana ORA w Rzeszowie ,doskonałe drugie miejsce zajął nasz klubowy kolega mec.Adam Hein .Wysoko sklasyfikowany został także inny klubowicz adwokat Paweł Kruczek.Aktu dekoracji dokonał nasz wielki przyjaciel V-ce Dziekan ORA w Rzeszowie mec.Władysław Finiewicz przy udziale członka rzeszowskiej ORA Pawła Surmacza - współzałożyciela KRAP.
Proszę mi wierzyć , że przejazd i ukończenie tak trudnych ,wręcz ekstremalnych ,zawodów za sprawą wszechogarniającego błota lessowego dawały ogromną satysfakcję osobistą....że da się ...że można coś więcej...że...było warto!!! I co ważne...im więcej lat na karku
….tym większa była satysfakcja…
Po wyczynie nastał czas spokoju i pokoju dla ciała i duszy w realiach i scenerii Parku Narodowego oraz jego otuliny . Spotkaliśmy się w czwartek w hotelu Sonata w uroczym Zwierzyńcu i rozpoczęliśmy akcentem patriotycznym ,czyli przejazdem na wzgórze Polak, na miejsce bitwy Powstańców Styczniowych….
Następnego dnia to się działo!...stan spokoju dla naszych mięśni i sprzętu już nie obowiązywał !....a to za sprawą wyobraźni terenowej Waszego ukochanego prezesa oraz topografii ....czytaj ….wzniesień...piasków
i strumieni. Było wymagająco i prześlicznie , bo pogoda dopisała , a trasy przejazdowe zjawiskowo piękne. Uderzyliśmy na Wzgórze Tartaczne na Rudce ….aby po godzinie wrócić z niego do miasteczka udając się przez Floriankę do Górecka Kościelnego. Aby tam dojechać wjechaliśmy na czerwony szlak pieszy wzdłuż rzeczki Szum. Przejazd nim na rowerach to było spore wyzwanie techniczne i wytrzymałościowe. Widoki, leśna roślinność…. rzeczka z wodospadami - absolutnie olśniewające Uznaliśmy, iż tamtej spiętrzenie wody wielkości sporego jeziora wraz z otaczającą przyrodą przypominają małą Szwajcarię.
Zanim dojechaliśmy do celu czyli do kościółka nad wodą, doszło do bardzo miłej uroczystości , w ramach której niżej podpisany wręczył koledze mecenasowi Sławkowi Stolarzowi wyróżnienie w postaci statuetki WALECZNY , dla podkreślenia i w podziękowaniu za jego osobiste zaangażowanie w zorganizowaniu KRAP , nie pomijając jego osiągnięć sportowych.
Dzień następny czyli sobota to przejazd w kierunku Krasnobrodu.Tym razem trasy prowadziły po drogach twardych i asfaltowych.Wjazd do tego uzdrowiska od strony lasu pszczelinie -ckiego zrobił na nas duże wrażenie.Gorzyste otoczenie , zbiorniki wodne na Wieprzu imponujące swoja wielkością , ścieżki rowerowe wokół nich malowniczo położone….Posiłek na Pszczelińcu , na który składał się min.placek ze śliwkami….kompocik i miejscowo dedykowane racuchy z jabłkami poprzedził nasz przejazd na miejscowy cmentarz, leżący w bezpośrednim sąsiedztwie tamtejszego Sanktuarium …. Wizyta na nekropolii była zaplanowana ,a mianowicie miała na celu odszukanie mogiły naszego bohatera z okresu kampanii wrześniowej 39 roku , w osobie ppor.Mariana Śrutki , uczestnika słynnej historycznej szarży 25 P.Ułanów Wielkopolskich. Ów oficer rezerwy był żołnierzem oddziału rowerzystów szturmowych….Więcej o Nim i o tym zdarzeniu proszę czytać w opracowaniu kolegi klubowego , naszego nadwornego historyka ,mec.Wojciecha Gąsiorowskiego z Nowego Sącza.
Opowieść o Tym oficerze i jego wyczynach ...bohaterskiej śmierci za naszą wolność….niecodziennej i historycznej ,bo ostatniej w dziejach Świata , nie mylić z wielką bitwą pod Komarowem w 1920 r. , szarży naszych ułanów pod Krasnobrodem ….historia oddziału rowerzystów szturmowych tak nas zaciekawiła i zainspirowała ,że ….rozważamy o nadaniu Jego patronatu naszemu klubowi .
Już na koniec mojego przydługiego bloga sprawozdawczego spieszę donieść ,szczególnie tym członkom KRAP ,którzy mogli a nie przyjechali z Krakowa, Warszawy ,Iławy i Olsztyna , że nasze spotkanie rowerowe nie ograniczało się wyłącznie do jazdy !...o naszym życiu towarzyskim , o jego przejawach do chwili obecnej śpiewają tamtejsze buki i świerki ...mówi@ kolonie bobrów...watahy wilków i przywrócone do wolności koniki polskie .Doniesiono nam , że podobno przedstawiciele fauny i flory RPN już przygotowują kolejne zaproszenie i prośbę o przyjazd klubowiczów w roku następnym… ? Wasz ukochany prezes ? Wasz bardzo!!! ukochany prezes ???? Adw. Cezary Lipko.
Pomimo fatalnej pogody w okrojonym składzie, przez Covid i inne przypadłości Klub nasz był mocno reprezentowany na Mistrzostwach MTB
czekamy na słowo Prezesa o przebiegu zawodów
W sobotę 8 sierpnia 2020 r
Relacja w trakcie tworzenia
Słowo Prezesa...
Czy warto… być aktywnym fizycznie, czy warto … uprawiać sport i turystykę rowerową? Jako Wasz ukochany prezes odpowiem wprost.
Oj WARto ! . W dobie szalejącej pandemii żaden z klubowiczów nie doznał z jej strony jakichkolwiek nieprzyjemności. Jesteśmy stale w ruchu ...korzystamy z przestrzeni...pogoda i deszcz to nasi przyjaciele….wiatr i swieże powietrze to nasi sprzymierzeńcy….Czyli warto jeździ na rowerze ….bo jest on swoistym lekarstwem ….! Daje gwarancję dobrego samopoczucia i wypoczynku po trudach dnia zawodowego.
Pomimo obiektywnych przeciwności udało nam się zorganizować dwa spotkania , w Krynicy górskiej oraz w Gdańsku. W pierwszym przypadku,poprzez Górę Parkową i Tylicz dojechaliśmy do słowackiego Bardejova.W malowniczej scenerii tamtejszego rynku wypiliśmy po kufelku znakomitego piwka,fundowanego przez poniżej podpisanego .Wcześniej natomiast doszło do miłego aktu przyjęcia w poczet Klubu kolegi adwokata Stanisława Kłysa. W dniu następnym zaliczyliśmy cudowną trasę z Jaworzyny do Dwóch Dolin. Tam trudno przejść,a co mówić o jeździe na rowerze…! nawet w wydaniu MTB. Część uczestników na wysokość 1140 m dostała się wagonikami kolejki linowej , zaś grupa wyczynowcow z kolegą Heinem na czele dostała się tam bezpośrednio na rowerach.Wielce emocjonujący był końcowy zjazd do Szczawnika , ponieważ zrealizowany został po …. trasie narciarskiej .Nikt się nie połamał …jeden z nas tylko przeleciał przez kierownice po czym dokończył zadanie szczęśliwie.
Zgodnie z zapowiedzą ukazały się 3 nowe relacje z naszych rajdów z lat 2014-2015. Chcemy by w tym okresie gdy wszyscy siedzimy w domach codziennie publikować 1 nowa relację.
Jednocześnie by uatrakcyjnić ich zawartość jak również by wzbogacić już opublikowane relacje bardzo prosimy wszystkich posiadających zdjęcia z naszych rajdów o ich przesłanie!!!
Zamiary są bardzo ambitne by każdy rajd począwszy od pierwszego miał swoja relację.
Proszę o kontakt z: